Dawno nie podejmowałam aktywności na blogu, ale na szczęście Marta miała czas i możliwości, żeby na bieżąco dla Was pisać.
A co się działo ze mną...??? Już za chwilę będziecie mieli możliwość się o tym przekonać... ;)
Ponieważ za miesiąc ma się pojawić na świecie moja córeczka Zosia, dostałam, znanego wielu kobietom w ciąży, syndromu "wicia gniazda". Mój syndrom objął nieco większy projekt niż standardowe przygotowanie pokoju dziecka czy remont mieszkania, tzn.: zakup i wykończenie domu. Mogłam więc po raz kolejny realizować pasję wnętrzarską w praktyce, a jej efekty będziecie mogli ocenić sami na naszym blogu :)
Ale może od początku.... Zaczęliśmy z mężem szukać domu na przełomie sierpnia i września. Zależało nam na znalezieniu budynku w stanie deweloperskim, aby nie przechodzić przez dodatkowy proces usuwania już istniejącego wykończenia. Większość domów, które oglądaliśmy były w stylu dość tradycyjnym, jednak nasz wybór padł ostatecznie na nowoczesny segment w zabudowie szeregowej. Oprócz ceny i lokalizacji, zadecydował klimat tego miejsca, a także fakt, że w samym budynku jest bardzo dużo słońca przez cały dzień.
Dom stoi na działce 450 m2, a jego powierzchnia obejmuje 150 m2, w tym na parterze: kuchnię, salon, gabinet, toaletę z kotłownią, korytarz oraz garaż, natomiast na piętrze 4 sypialnie, 2 łazienki oraz garderobę.
A oto jak prezentuje się dom z zewnątrz...