Ogrom i rozmach tego co zobaczyłam w Mediolanie wymaga właściwej oprawy słownej a mi brak słów. I Saloni to moje trzecie zagraniczne targi i pierwsze, które zmieniły coś w moim postrzeganiu wnętrz. Zakochałam się we włoskim dizajnie, którego do tej pory zupełnie nie doceniałam. Mediolan był ostatnim miejscem na mojej liście targów do odwiedzenia i już dzisiaj wiem, że niesłusznie. To potwierdza tylko, że nie należy się uprzedzać i nawet to czego nie lubimy (albo tak się nam wydaje) może być fascynujące.
Wydawało mi się, że w Mediolanie wszystko ocieka złotem w stylu naszego wschodniego sąsiada oraz, że wszystko jest tam na bogato a to oczywiście nie dla mnie. Prostota stylu belgijskiego czy holenderskiego nijak się bowiem nie ma do kryształków i pomponików.
Targi w Mediolanie są zupełnie inne niż moje o nich wyobrażenia. A najważniejsze jest to, że bez względu na styl jaki był tam prezentowany to przede wszystkim zachwyciła mnie jakość wykonania. Nie mam już nic przeciwko skórzanym kanapom, fornirowi i marmurowi. To jest właśnie kwintesencja stylu włoskiego. Piękne:) Ale najlepiej zobaczcie sami.
Sama przestrzeń targowa jest przeogromna, ale świetnie zorganizowana. Hale ciągną się po prawej i lewej stronie pasażu. Hale są jedno i dwupiętrowe. Po wejściu na teren targów pierwsza paniczna myśl brzmi: jak to wszystko obejść i zobaczyć?
Sama przestrzeń targowa jest przeogromna, ale świetnie zorganizowana. Hale ciągną się po prawej i lewej stronie pasażu. Hale są jedno i dwupiętrowe. Po wejściu na teren targów pierwsza paniczna myśl brzmi: jak to wszystko obejść i zobaczyć?